Prawica
Prawica
Zdjęcie autora: Stagecoach
Stagecoach
30 sty 2021
7 minut(y) czytania
O ile zdefiniowanie współczesnej lewicy jest trudne, to zdefiniowanie prawicy wydaje się niemożliwe. Nie dość, że mamy do czynienia z wielością historycznie zakorzenionych partii i źródłowych filozofii, to dodatkowo przemieszało się to wszystko włączając dyktowane pragmatyką nowości i prawic jest tyle, ile mają posągi hinduskiej bogini Kali.
U nas zjednoczona prawica jest zjednoczona tylko tyle o ile, a jeszcze są ugrupowania na prawo od niej, roszczące sobie prawo do bycia jedyną prawicą. Skłócenie zresztą dla prawicowych ugrupowań dość typowe.
Określenie prawica pochodzi z czasów rewolucji francuskiej, ale podstawy tej orientacji istniały oczywiście wcześniej. Najogólniej prawicowe poglądy można sprowadzić do zachowawczości nazywanej często konserwatyzmem. W założeniu porządek świata został ustalony raz na zawsze w zaraniu dziejów i wszelkie zmiany nazywane postępem tylko go degenerują. Obrazowo to płaska ziemia tkwiąca w centrum firmamentu niebieskiego z człowiekiem jako istotą szczególnie wyróżnioną. Oczywiście zwolennicy płaskoziemskości stanowią aktualnie jakiś niewielki promil całej populacji prawicowej, ale nawet najbardziej liberalne prawicowe poglądy biorą się z dogmatu owej uświęconej niezmienności. Ewolucje i rewolucje są prawicy obce i wrogie, burzą porządek świata tego, znaczy tego prawicowego. Znakiem tego prawica pozostaje ślepa i głucha na wszelkie odkrycia i wynalazki ludzkości, choć z nich korzysta.
Ta zachowawczość wiąże się z wiarą w hierarchię. Najlepiej to widać w konstrukcji kościoła katolickiego, którego głową jest Chrystus sprawujący rządy poprzez swoich ziemskich namiestników. Na dole piramidy jest lud boży, a grzeszników czyli postępujących niezgodnie z przyjętymi regułami się autuje. Właściwie wszystkiego, co nie pasuje do prawicowego porządku nie ma, albo być nie powinno, stąd nie próbuje się takich niepasujących elementów asymilować, a odrzuca się je z zasady. Zmienności świata tego są wrogie, ale mają słabość przemijania, więc w efekcie i tak same znikną i chociaż nie ma powrotu do ideału Edenu, to królestwo boże, kiedy nadejdzie, będzie miało strukturę zastygłej piramidy.
Prawica wierzy w niezmienne wartości i w wyższość prawa naturalnego nad stanowionym. Problem pojawia się już tutaj, bo nie do końca daje się te wartości sprecyzować, a prawo naturalne można w skrajności sprowadzić do łańcucha pokarmowego, co jednak kłoci się z zasadami moralności. Taki prawicowych idealizm zawsze ma w sobie coś anachronicznego i przede wszystkim deklaratywnego, bo życie i tak toczy się własnym torem. Wartości takie jak wiara, rodzina, naród są w różnych kulturach różnie rozumiane. Najbliższy ideału byłby tu radykalizm islamski, który jednak prawicowa kultura europejska zawsze spostrzegała jako zagrożenie. Prawicowość starego świata jednak innych kultur nie uznaje i uważa nadal Rzym za centrum wszechrzeczy, przy czym Rzym należy rozumieć nie tylko jako Watykan, ale Europę zachodnią i środkową. Tu zresztą też jest problem, bo powstaje spór o wartości narodowe, znaczy wartości poszczególnych narodów.
Naród w widzeniu prawicy jest pojęciem raczej idealnym niż realnym. Jest nadrzędny wobec jednostek, aczkolwiek zwykle wynosi jakąś jednostkę ponad inne, zgodnie z hierarchicznym porządkiem. Kiedyś był to monarcha, ale odkąd monarchie upadły względnie pozostały tylko reliktem symbolizującym tradycję, panuje niejakie zamieszanie. Prawicowe skrajności zmierzają więc do dyktatur, prawica mniej radykalna zadowala się porządkiem ustalanym demokratycznie, choć często demokracja traktowana jest instrumentalnie i miejsca w hierarchii rozdziela się na bazie posiadanych wpływów. Z natury rzeczy demokracja nie jest przez prawicę uznawana za wartość, dopuszcza bowiem równouprawnienie sił nieprawicowych w walce o władzę. Kompromisowo jednak prawica na demokrację się godzi (współczesna lewica takoż), bo niespecjalnie ma inne wyjście. Wydaje się, że istotny wpływ na tę kompromisowość mają Stany Zjednoczone, które zbudowały swój system w opozycji do porządku starego świata, od którego się uwolniły i a posiadana aktualnie siła pozwala USA dominować także w sferze światopoglądowej.
Siła jest wartością, która w światopoglądzie prawicowym odgrywa istotną, o ile nie najważniejszą rolę. Silny naród, silne państwo, silna rodzina itp. W swojej wulgarnej wersji siła sprowadza się do złożonych z osiłków bojówek, w wersjach bardziej wysublimowanych do mocy wynikającej z posiadania i wpływów jakie to posiadanie daje. Dawne pozycje arystokracji zajęły banki, koncerny przemysłowe, administracja państwowa czy raczej biurokracja oraz w mniejszej skali wojsko i policja. Nie bez znaczenia jest też prawicowy sojusz z kościołem władającym duszami ludu. Posiadanie władzy jest najwyższą prawicową wartością, na zasadzie, że władza prawicy naturalnie się należy z racji dbałości o wszelkie inne wartości i ich gwarantowania. Władza prawicy wpisana jest w porządek prawicowego świata. Bierze się to z przekonania o przejęcie spadku po arystokracji, której wyższość usankcjonowana była prawem boskim.
Ciekawe jest podejście prawicy do nauki. Wiedza traktowana jest raczej nieufnie, bo może prowadzić do wątpliwości. Prawica uznaje jednak akademickość z jej hierarchią, wydaje się jednak, że bardziej chodzi tu o tytularność niż o realne osiągnięcia naukowe. Prawica hołubi więc doktorów i profesorów kwestionując jednak ich naukowy dorobek, w przeciwieństwie do lewicy, która naukowców stara się zniewolić po to, by korzystać z owoców ich pracy. W żadnej jednak z tych orientacji naukowiec nie ma jakiejś wybitnej pozycji, podobnie zresztą jak cała inteligencja zbyt inteligentna na to, żeby się jakiejkolwiek ideologii bez reszty podporządkować.
Znacznie bardziej od nauki ceniona jest na prawicy wiara. Wiara jest wartością fundamentalną i z niej wszystko inne wynika. Wiara ta jest jednak dość specyficzna. Dogmatem jest tu stworzony przez Boga świat wraz z jego odwiecznym i niezmiennym porządkiem. Jako że prawica wpisuje się w ten usankcjonowany boskością świat, to wiara jest w istocie wiarą w prawicę, pociągając za sobą lojalizm, posłuszeństwo, podporządkowanie i brak skłonności do buntu. Taka wiara jest raczej hasłowa i często ogranicza się tylko do demonstrowania samej siebie, podobnie jak patriotyzm, który przejawia się w sloganach, marszach aktywistów czy wiecach. Można tu by nawet mówić o fasadowości prawicy. Ta fasadowość jest jednak bardzo ważna. Nie tylko daje poczucie siły i pozwala na propagandowe manipulacje, ale jest wartością sama w sobie, buduje wizerunek.
Wrócę jeszcze do narodu jako wartości, bo mimo swojej pozornej jednoznaczności jest to pojęcie nie do końca spójne, a i konfliktowe. Przede wszystkim narodów jest wiele, przypisany jest do nich instynkt terytorialny, więc pojawia się problem granic. Jeszcze do niedawna granice były główną przyczyną wojen. Narody są większe i mniejsze, silniejsze i słabsze. Te silniejsze próbują sobie podporządkować te słabsze, słabsze kombinują jak osłabić te silniejsze, a są jeszcze narody wybrane, a praktycznie wszystkie się za takowe uważają. Próbował ten problem rozwiązać komunistyczny internacjonalizm, jednak bez powodzenia, bo poczucie przynależności narodowej jest jednak bardzo silne, wcześniej też bywały jakieś próby zjednoczeń, unii i sojuszy. Już samo pojęcie narodu jest nie do końca określone. Wzorcowy naród powinien mieć wspólny język, wspólne terytorium, wspólne historię i tradycje, jedną władzę i najlepiej jedną religię. W praktyce bywa to bardzo różnie. Po niemiecku, angielsku, hiszpańsku mówi wiele narodów, a są i narody wielojęzykowe. Granice terytoriów w historii zmieniały się wielokrotnie, bywały narody podzielone, którymi rządzili różni władcy, różne bywają też historie różnych części tego czy tamtego narodu.
Bardzo wyraźnie widać to choćby w historii rodzimej. Polska piastowska była w istocie dziedzictwem dynastycznym z wielkimi zresztą perturbacjami. Mazowsze, Śląsk, Pomorze pozostawały poza tym dziedzictwem, choć też Piastowie nimi rządzili. Rzeczpospolita Jagiellonów już w nazwie miała dwa narody, a trzeba by dołożyć jeszcze Ruś, okresowo Czechy, Węgry, Mołdawię itp. W XIX wieku Rzeczpospolitej w ogólne nie było, naród różnie się na swoją narodowość zapatrywał, historie poszczególnych zaborów różniły się. II Rzeczpospolita z jednej strony narodowo okrzepła, ale miała też liczne mniejszości. Dopiero Polska po II wojnie światowej uzyskała spójność narodową i terytorialną, ironizując, w efekcie stalinowskiej wizji narodowej jedności zaprowadzonej deportacjami, czystkami i arbitralnie ustalanymi granicami. Przez 75 lat przyzwyczailiśmy się do obecnego status quo, ale wcześniej tak pięknie jednolicie narodowo nie bywało.
Prawicowa narodowość zasadza się na odwołaniu do rycersko-szlacheckiej tradycji osadzonej głównie w granicach Wielkopolski, Małopolski i Mazowsza. Dochodzą do tego resentymenty czasów Polski od morza do morza Kazimierza Jagiellończyka i tęsknota za Kresami łącznie z przywiązaniem do dawnych piastowskich ziem odzyskanych. Litwa też według niektórych to Polska właśnie. Trudno czasem nawet powiedzieć, kto jest Polakiem, a kto nie. Ślązacy oczywiście są Polakami, ale też śląskimi separatystami, pochodzenie żydowskie nadal jest traktowane nieufnie, a jest jeszcze cała rzesza narodowych degeneratów przyznających się do kosmopolityzmu i emigrantów historycznych i współczesnych. Prawicy nie wystarcza deklaracja o czuciu się Polakiem, wymagany jest jeszcze rodowód i aktualna postawa, znakiem czego prawdziwych Polaków jest być może kilku w całym kraju. Ten tęskniący do Wielkiej Polski nacjonalizm niezmiennie mnie śmieszy, aczkolwiek pamięć o tym, do czego nacjonalizmy w historii doprowadziły humor mi psuje. Na szczęście, jak się zdaje, prawicowe pojęcie narodowości należy już do historii, choć takie kraje jak Hiszpania czy Belgia zmagają się z nim do dziś. W sumie do końca też nie bardzo wiem, co mają na myśli krzyczący 11 Listopada śmierć wrogom Ojczyzny i na czym zasadza się ich rozumienie narodu i polskości.
Obok silnego narodu jest jeszcze silne państwo. Co do prawicowego pojęcia państwa to takiej zupełnej zgody nie ma. Może być oczywiście państwo narodowe, ale prawicowe państwo nie powinno się zbytnio wtrącać w życie obywateli. Okazuje się jednak, że prawicowe państwo chce ingerować we wszelkie przejawy życia, choć gorąco temu zaprzecza. Dodatkowo pojawiło się też coś w rodzaju narodowego populizmu, gdzie silne zebranymi podatkami państwo prowadzi ich rozdawnictwo, co wkurza nawet tych prawicowców, którzy podatki płacą. Nadmierny państwowy centralizm zawsze źle się kończy, bo jest jak wlewanie stu litrów wody do dziesięciolitrowego wiadra. Większość się w ten czy inny sposób rozlewa. Nie wydaje się, żeby prawicowy populizm był rozwiązaniem na długie lata. Można mieć nadzieję, że jak się skończy, wróci normalność, ale możliwych jest też wiele innych wariantów.
Zostały jeszcze wartości rodzinne. Nie ma wątpliwości, że rodzina ma wiele swoich zalet, choć i wady też by się znalazły. Prawicowy model rodziny trudny jest jednak obecnie do realizacji. Czasy patriarchalne, w których mężczyzna zarabiał na utrzymanie całości, a kobieta zajmowała się domem i dziećmi bezpowrotnie przeminęły. Kobiet nie da się już sprowadzić tylko do roli gospodyń domowych, a ekonomia też nie daje szansy na utrzymanie przeciętnej rodziny z jednej pensji. Siłą rzeczy obecna przeciętna rodzina jest przede wszystkim zapracowana, walcząca o przyzwoity status ekonomiczny, nie do końca zintegrowana i podatna na osłabienie czy nawet rozpad. Prawica nic tu nie poradzi, a jakiejś elastycznej recepty na przekształcanie się rodziny nie przedstawia. Kolejna więc wartość, która pozostaje w sferze haseł i pobożnych życzeń.
Jak wygląda więc portret współczesnego polskiego prawicowca? Jest to ktoś, kto deklaruje swój katolicyzm i regularnie chodzi do kościoła. Stara się utrzymać jedność rodziny, mimo problemów, które temu nie sprzyjają i często biorą górę nad dobrymi nawet chęciami. Ktoś taki posiada niezbyt dużą wiedzę na temat historii Polski, zwykle dość ograniczony idiolekt czyli zasób słów języka ojczystego, słabą znajomość gramatyki i ortografii, o literaturze tylko wspominając. Patriotyzm kogoś takiego sprowadza się do sporadycznego maszerowania, wykrzykiwania haseł i odpalania rac. Wszystko to jednak w przekonaniu, że Polska jest wielka i najważniejsza, a całe zło sprowadzili na nią Ruscy, Niemcy, Żydzi i komuchy. Uważa też, że największym wrogiem ojczyzny jest obecnie lewactwo, dodatkowo wspierane przez opresyjną Unię Europejską. Sny o potędze rekompensują komuś takiemu nieciekawą rzeczywistość, więc w głębi serca czuje się husarzem i ułanem. Karmi się też nadzieją, że przywiązana do wartości chrześcijańskich Polska ocali Europę przed zepsuciem, co jest współczesną formą niespecjalnie uzasadnionego mesjanizmu.
Podsumowując, nie widzę na prawicy jakichś konstruktywnych, dających gwarancję trwałości planów stworzenia szczęśliwego i sprawiedliwego kraju. Takiej mocy nie ma jednak także lewica, działająca chaotycznie i bez wizji przyszłości. Tym samym relacje prawicy z lewicą kojarzą mi się z nieskomplikowaną grą karcianą nazywającą się ubikacja. Polega ona na wyciąganiu kart spod dwóch postawionych na sztorc i wspierających się o siebie. W efekcie ubikacja musi się zawalić i na tym koniec, znaczy można grać od nowa.
Dodaj komentarz