Próba zrozumienia
Próba zrozumienia
Zdjęcie autora: Stagecoach
Stagecoach
8 sie 2020
3 minut(y) czytania
To był bardzo brzydki mecz, pełen fauli, złośliwości, chwytów poniżej pasa. W końcu jedna strona wymęczyła zwycięstwo. Emocji co prawda nie brakowało. Publiczność walczyła równie dzielnie co zawodnicy obrzucając się czym popadnie. Kłócono się również o to, kto faulował bardziej i brutalniej. Zdania były podzielone. Zakończyło się jednak i wynik poszedł w świat. Można wspominać nieudane akcje i niewykorzystane sytuacje, ale niczego to już nie zmieni.
Rywalizacja Trzaskowski – Duda sprowadziła się nie tylko do starcia popierających ich partii, ale pokazała raz jeszcze jak kulturowo, światopoglądowo i cywilizacyjnie podzielony jest nasz kraj. Jest to podział geograficzny, ale jeszcze bardziej mentalny. Z jednej strony mamy społeczeństwo zorientowane na zachód Europy, przejmujące stamtąd wzorce w dużym stopniu bezkrytycznie, ale jednak nastawione na bliskie kontakty, wszelkiego rodzaju wymiany, umiejące korzystać z możliwości, które daje przynależność do UE i strefy Schengen, z drugiej społeczeństwo przywiązane do tradycyjnych wartości, ale jednak zamknięte, nieufne wobec wszystkiego co nowe i nieznane, nieco zastrachane na fobie różnorakie podatne. I jednymi, i drugimi łatwo manipulować. Jednym można wmówić jakie to cool być Europejczykiem, drugim przedstawić wizję kraju zdeptanego przez Arabów, LGBT, Żydów, Niemców i diabli tam jeszcze wiedzą kogo. Pierwsza grupa radzi sobie całkiem nieźle w skomplikowanym i wypełnionym komercją świecie, druga szuka wsparcia i oparcia, boi się zmian, nie bardzo umie się w nich odnaleźć i najchętniej zatrzymałaby czas. W sumie skazana jest na historyczną porażkę, choć na razie jeszcze wygrywa.
Są różne spojrzenia na dziejowe zmiany. Jedni uważają, że świat zmienia się na lepsze, inni, że na gorsze, ale faktem jest, że świat się zmienia, a my jesteśmy częścią tego świata. Też musimy się zmieniać, problemem może być tylko to, w jakim tempie zmieniać się będziemy. Hamulcowi bywają przydatni wobec tych rozpędzonych i zachowawczość ma swoje dobre strony powstrzymując straceńczy pęd lemingów. Jednak bez tego lemingowego szaleństwa stalibyśmy w miejscu i może nie wyszli nigdy z jaskiń. Główne wyzwanie jest takie, byśmy wszyscy jakoś w tej wędrówce przez czas znaleźli swoje miejsce i mogli pożyć w miarę satysfakcjonująco.
Kolejne nasze wybory wskazują na to, że chcemy przyhamować, choć tendencja do szybszego biegu jest już bardzo silna. Kiedy jako dziecko chodziłem z ojcem w góry pędziłem przed siebie, a ojciec, żeby odsapnąć, namawiał mnie do oglądania widoków. Mnie pociągał wówczas sportowy wyczyn, ojciec miał już te wyczyny za sobą. Dziś to rozumiem. Ja jeszcze chłonąłem świat, ojciec go w sobie układał. Z wiekiem coraz trudniej nam zmienić to, co sobie poukładaliśmy. Jedna więc z naszych opcji nie chce zmieniać tego, co już sobie poukładała. Żyje codziennym rytmem, przywiązaniem do religii przodków, wiedzy, którą kiedyś zamknięto w encyklopediach. Ich świat ma porządek, może czasami niewygodny, ale przewidywalny i bezpieczny. Nie ma tu wielkiej filozofii. Jest jak jest, właściwie powinno być jak było, wszystko, co ten porządek zaburza jawi się jako wrogie, zagrażające. A tu pojawiają się nowi, obcy ludzie, nowe idee, obrazoburczości. Trudno w tym odróżnić ziarno od plew, więc najlepiej wszystko odrzucić, uznać za zbędne i szkodliwe. Co jednak zrobić z tymi, dla których zmiany są atrakcyjne? Nic to, że niektóre to tylko przejaw chwilowej mody, że szybko znikają, by zrobić miejsce jeszcze czemuś nowszemu. Zmienność jest atrakcyjna sama w sobie, sama w sobie jest wartością.
Konflikt między tymi dwoma postawami jest nieunikniony. Każda epoka to ścieranie się starego z nowym, które wkrótce też stanie się stare. Można zaśpiewać – niech ktoś zatrzyma świat, ja wysiadam…
Duża część naszego narodowego konfliktu to właśnie takie starcie ciekawości i zachowawczości. Dodatkowym problemem jest to, że czterdzieści lat PRL wiele spraw wyparło, zepchnęło na margines i przez to ich nie rozwiązało. Dotyczy to zwłaszcza historii najnowszej, bo dopiero teraz można oddać hołd żołnierzom wyklętym, przywrócić godność przez komunistyczny system jej pozbawionym, przepracować historyczny bagaż, by móc pójść dalej. Stąd właśnie wybuch nieco irracjonalnego patriotyzmu, bo niby nie ma z kim walczyć, ale musimy jeszcze zmagać się z niepoukładaną przeszłością. Walczymy z cieniami, które pozostawiliśmy za sobą, ale które są dla nas wciąż żywe, w przypływie adrenaliny szukamy jakiegoś wroga, często znajdujemy go w kimś Bogu ducha winnym, ale akurat znajdującym się w pobliżu. Nierozwiązana przeszłość rzutuje na naszą teraźniejszość i utrudnia spojrzenie w przyszłość. Zaburzony przez niemal pół wieku komuny kraj nadal jeszcze próbuje się pozbierać.
Dodaj komentarz