Robin Hood online
Robin Hood online
Zdjęcie autora: Stagecoach
Stagecoach
8 maj 2021
5 minut(y) czytania
Zasugerowano mi, że jeśli piszę o Robin Hoodzie, to powinienem deklinować imię Robin, bo to nie przydomek. Teoretycznie racja, a nawet gdyby to był przydomek, też powinien się odmieniać. W języku polskim odmieniają się niemal wszystkie imiona i nazwiska, więc z zasady powinno być Robinem Hoodem, Robinowi Hoodowi itd. Powinno, ale, może i dziwnie, nie jest. Przyjęło się nieodmienianie imienia Robin w połączeniu z przydomkiem Hood (kaptur). Ten językowy grzech został popełniony już na początku, bo tytuł tłumaczenia „The Merry Adventures of Robin Hood” zabrzmiał „Wesołe przygody Robin Hooda” – a więc nie Robina. Jako że tłumaczenie pochodzi z 1961 roku, jest więc zadziwiająco niedawne, można wnioskować, że mająca jakieś 600 lat legenda o Robin Hoodzie, była znana wcześniej i u nas, pewnie z filmów, które powstały w latach dwudziestych i trzydziestych, być może też z broszurowych opowieści mających charakter apokryfów. Jakkolwiek by było nieodmienny Robin utrwalił się w polskiej kulturze i konsekwentnie nie jest odmieniany np. w tytułach kolejnych powstających o nim filmów. Zabawne, że mówimy o Robin Hoodzie, ale o Robinie z Sherwood, a chodzi przecież o tę samą osobę.
Nie do końca to jednak dziwactwo językowe. Imię i przydomek Robin Hood funkcjonują bowiem jako swego rodzaju całość, w której odmieniamy tylko ostatni wyraz. Podobnie jest choćby z cyrkiem Monty Pythona, choć teoretycznie powinniśmy mówić o cyrku Monty’ego Pythona. Pewnej analogii można doszukać się też w takich połączeniach jak Don Kichot (poprawny również jako zrost Donkiszot), Don Juan czy Don Corleone. Hiszpańskiego dona też w tych przypadkach nie odmieniamy, choć teoretycznie nic nie stoi temu na przeszkodzie. Dziwnie by jednak brzmiało powiedzenie widzę Dona Kichota czy jeszcze dziwniej Dona Juana. Gramatycznie byłoby to jednak poprawne. Najzabawniejszy jest Don Corleone, bo można go odmieniać z angielska – dopełniacz - Don czy Dona Corleone’a, albo z włoska Don czy Dona Corleonego. Dodam, że piszę Don dużą literą, choć można by małą, ale czynię to nie tylko ze względów grzecznościowych, ale też z racji stałego związku owych donów z konkretnymi postaciami, z którymi tworzą jedną nazwę własną.
Czyli Robin Hood funkcjonuje jako dwuwyrazowa całość i chociaż odmienianie imienia Robin w tym połączeniu nie jest niepoprawne, to jednak brzmi nieco pretensjonalnie czy hiperpoprawnościowo.
Pamiętam też, że w dzieciństwie bawiliśmy się z kolegami w Robin Hooda, a nie Robina i właściwie wymawialiśmy to jako całość, znaczy Robinhood. W takim ujęciu akcent zgodnie z polską normą padał na przedostatnią sylabę. Trochę to tak, jakbyśmy z Gregory Pecka zrobili Gregorypeka czy jeszcze zabawniej Gregorypka.
Poszerzając temat, zbitki imion i nazwisk pochodzących z obcych języków są ciekawym przykładem na to, jak język polski radzi sobie z tym co polskie nie jest. Weźmy choćby Robinsona Kruzoe (Crusoe). Nazwisko zostało tu spolszczone, ale nie nadaje się do odmiany, no bo jak? Kruzoe'a, Kruzoe'emu? Brzmi głupio. Nie odmieniamy więc nazwisk kończących się na akcentowane -o, np. Rousseau czy właśnie Crusoe (Kruzoe). Odmieniamy jednak połączone z nazwiskiem imię – Robinson. Gdyby Robin Hood nazywał się Hoodo, mówilibyśmy o Robinie Hoodo – bez odmiany przydomka, ale z odmianą imienia.
Podobny kłopot sprawiają angielskie zdrobnienia zakończone na -y w połączeniu z nazwiskami. Teoretycznie powinniśmy mówić o Johnnym Cashu czy Kennym Rogersie, w dopełniaczu Johnny’ego Casha czy Kenny’ego Rogersa. Niezbyt to jednak wygodne, stąd często tego zdrobniałego imienia nie odmieniamy – słuchałem Johnny Casha, przyglądałem się Johnny Cashowi, widziałem Kenny Rogersa, odpowiedziałem Kenny Rogersowi. Poprawność sugeruje tu mimo wszystko odmianę, ale w języku potocznym, mówionym na takie nieodmienne imię bym się zgodził, powołując się na zasadę jednoznacznego związku między oboma wyrazami. Znacznie większy problem jest z imieniem Joe (zdrobnienie od Joseph) zwłaszcza od momentu kiedy Joe Biden został prezydentem USA. Sugeruje się tu dwie odmiany w zależności od wymowy. Jeśli wymawiamy Jo, to w dopełniaczu będzie Joego, analogicznie do nazwiska Poe. Jeśli jednak wymawiamy Joł, to musimy odmieniać z użyciem apostrofu, czyli: Jo’a, Jo’emu itp. Rzecz na tyle skomplikowana, że możemy spokojnie nie odmieniać imienia Joe w połączeniu z odmienianym nazwiskiem wcale, np. Joe Bidena, podobnie, chociaż odwrotnie Edgara Allana Poe.
I jeszcze o nieodmienności przydomków. Otóż przydomki się odmieniają, powiemy choćby Boya-Żeleńskiego, nieodmienne za to powinny pozostawać nazwy herbów dołączone do nazwiska. Niewiele już takich przypadków mamy, najpopularniejszy jest Janusz Korwin-Mikke. Powinniśmy mówić o Januszu Korwin-Mikkem czy Janusza Korwin-Mikkego. Niespecjalnie to jednak poręczne, znacznie łatwiej byłoby powiedzieć np. Januszowi Korwinowi-Mikke, co zdarza się coraz częściej, bo po prostu łatwiej odmienić Korwin niż Mikke. Słownik Języka Polskiego dopuszcza też formę odmiany typu Korwina-Mikkego, uznając, że można Korwina potraktować jako pierwszy człon nazwiska i odmieniać zgodnie z regułą odmieniania nazwisk.
Jak widać problemów z odmianą czy nieodmianą jest sporo, a ja polecam lekturę Wesołych przygód Robin Hooda, a nie Robina.
Innym problemem okazała się pisownia zwrotu online. Wytknięto mi niedawno rozłączną pisownię on line, której nie uwzględnia Słownik Języka Polskiego (uznaje online i on-line), ale Mirosław Bańko dopuszcza on line w swoim Słowniku Wyrazów Obcych, uznając ją za rzadką, ale nie niepoprawną. Zauważyłem tu ciekawy proces asymilacyjny obcego zwrotu w języku polskim. On line czyli na linii, co może oznaczać nie tylko na żywo w Internecie, ale też np. telefonicznie. Pisownia online ogranicza znaczenie tylko do komunikacji sieciowej. Tak też precyzuje to Oxford English Dictionary. W ten sposób powstał nowy znaczeniowo zwrot różny od szerszego on line. Polska ortografia przejęła pisownię z angielskiego wzoru, ale bardziej po polsku byłoby jednak on line, jako że piszemy jednak rozłącznie na linii. Zgodziliśmy się jednak na uznanie odrębności znaczeniowej źródłowego online. W angielskim też było to wynikiem dłuższego procesu, bo między on line i online było jeszcze on-line. Pewne znaczenie ma tu też użycie online w charakterze przymiotnika – Stefan jest (jaki) online czyli jest na linii, w bezpośrednim kontakcie lub przysłówkowe - spotkanie odbyło się (jak) online, czyli poprzez jakiś komunikator internetowy. O ile w znaczeniu przymiotnikowym pisownia łączna wydaje się naturalna choć w języku polskim ta przymiotnikowość jest nieco sztuczna, o tyle w użyciu przysłówkowym rozłączność pisowni ma swoje uzasadnienie. Ostatecznie rzecz ureguluje uzus i najprawdopodobniej pozostanie nam online we wszystkich użyciach. Z tym przymiotnikowym znaczeniem jest jak w anegdocie, w której mówiąca po polsku Angielka użyła angielskiej składni i zwróciła się do źle wydającej resztę kasjerki – jesteś pomylona (you are mistaken). Czyli będący online Stefan byłby dosłownie naliniowy.
Możliwe, że podobny proces zachodzi ze zwrotem on air (na, w powietrzu, na fali). W języku polskim zwrot ten występuje znacznie rzadziej niż online, ale konstrukcyjnie jest identyczny. Używany jest głównie w stacjach radiowych, najczęściej na świecącej w czasie nadawania programu tablicy. Znaczy, że audycja właśnie trwa, trzeba zachować ciszę i nie przeszkadzać. Potocznie używany jest rzadko, więc jeszcze rzadziej wzbudza kontrowersje. Niemniej Oxford English Dictionary podaje również pisownię on-air, z czego można wnioskować, że proces zrastania się przyimka z rzeczownikiem i w tym przypadku postępuje.
Kontrowersje wokół Robin Hooda i online pokazują, że język żyje, ewoluuje, a przyswajanie obcych słów i zwrotów jest procesem, który bywa uwarunkowany nie tylko gramatyką, ale również tradycją użycia i uzusem czyli zwyczajem. Nikogo dzisiaj nie drażni odmiana takich wyrazów jak radio czy studio, niegdyś pojawiających się w języku polskim tylko w mianowniku. Angielszczyzna zalewa nas obecnie z natury rzeczy, jako że angielski stał się językiem uniwersalnym i zdominował nazewnictwo branżowe. Nie dziwi w elektronice czy informatyce, gdzie nie ma rodzimych odpowiedników dla takich pojęć jak e-mail, hardware, software itp., ale też choćby w public relations (brak polskiego określenia) w postaci targetów, eventów itp. Język polski jest odporny i elastyczny, więc z czasem stworzy jakieś współczesne śrubokręty czy wkrętaki, mutry, heble itp. Pisownia mejl jest już usankcjonowana przez Radę Języka Polskiego. Warto jednak pamiętać, że słowa nie spadają z nieba jako gotowe i uświęcone, a mają swoje rodowody, ba, nawet błędy językowe nie powstają bez przyczyny.
Dodaj komentarz